Moje kucharzenie

Ciekawe miejsca / Interesting places

poniedziałek, 30 maja 2011

Koperta(ówka)

Kartkę z życzeniami z okazji ślubu znajomych zrobiłam już sto lat temu, ale musiałam dorobić jeszcze kopertkę na pieniądze, które Państwo Młodzi zażyczyli sobie zamiast innych prezentów. Kopertka wyszła tak:
A pasującą do niej kartkę znajdziesz w tym poście.

Słodki przerywnik

Wczoraj miałam imieniny, ale nie obchodziłam ich zupełnie. Ale chciałam sobie zrobić na szybko jakąś słodkość, więc skorzystałam z gotowej mieszanki. Wystarczyło dodać mleko, tłuszcz i jajko do paczkowego ciasta i powstały miętowo-czekoladowe kuleczki. Zasmakowały mi, a ponieważ miałam tylko jedną taką paczkę, to postanowiłam wykombinować podobne kulki z produktów, które mam w domu. I takim sposobem wymyśliłam przepis na ekspresową słodkość.

Czekoladowe kulki
Składniki:
3 łyżki kakao (może być Nesquick, wtedy mniej cukru pudru potrzeba)
2 łyżki cukru pudru
6 łyżek mąki
50g masła
1 jajko
4-5 łyżek mleka
cukier puder do obtoczenia kulek

Sposób przygotowania:
Masło rozpuścić i zostawić do ostygnięcia; wymieszać wszystkie produkty na jednolitą masę (ma być taka, jak ciastolina - nie kleić się). Z ciasta formować niewielkie kulki i obtaczać je w cukrze pudrze. Układać na dużej blasze wyłożonej papierem do pieczenia i piec w nagrzanym piekarniku około 10-15 minut, aż z cukru pudru zrobi się skorupka. 
Poczekać aż kulki ostygną i z apetytem pałaszować.
Smacznego :-)

Właśnie sobie przypomniałam, że mam też Nesquicka truskawkowego. Idę więc testować z nim mój przepis. Dam Wam znać, co z tego wyjdzie :-)

czwartek, 26 maja 2011

Kolejna koperówka

Druga, jakościowo lepsza - bez marszczeń i tego typu błędów. Uznałam, że nie mogę dać komuś czegoś niedopracowanego, więc tamta kopertówka zostaje ze mną jako wzór do nie naśladowania ;-) 
Przód:
Tył:
 I środek (wkładany), na którym, oczywiście, będzie coś dopisane ;-)

środa, 25 maja 2011

Pocztowo

Ostatnie kilka dni to dla mnie bardzo dobry czas. Nie powiem, by nie spotykały mnie trudności, ale przewagę, nazwijmy ją, jakościową mają te dobre wydarzenia.
Wczoraj spotkałam znajomą sprzed dwóch lat, z którą urwał mi się kontakt, choć wcale tego nie chciałam - tak czasem bywa. I to spotkanie tak na mnie pozytywnie podziałało, że hej! Wymieniłyśmy się numerami telefonów i obiecuję sobie, jej i Wam, że wkrótce się z nią znów spotkam, bo kobieta zawsze mi takiego kopa do przodu dawała, jak nikt inny.
Kolejny powód do radości, to fakt, że moje dziecko od czterech nocy zasypia u siebie w łóżku, a dodatkowo wczoraj przespała w nic całą noc, do rana! Do tej pory zawsze spała z nami w naszym łóżku i nie chciała zasypiać bez nas (najlepiej obojga). A przedwczoraj zasnęła nawet beze mnie w pokoju. Wczoraj za to siedział przy niej Tata i dała radę zasnąć w miarę szybko :-)
A dziś, moi mili, listonosz zadzwonił do mnie do drzwi, zamiast wrzucić przez szczelinę w drzwiach całą korespondencję. No cóż, nie mógł tego zrobić, bo nie zmieściłoby się wszystko za moimi drzwiami i nie przeszłoby przez szczelinę. Poza listami urzędowymi (rachunki dziś mnie szczęśliwie ominęły) dostałam... KARTKĘ NA DZIEŃ MATKI! Moja córcia ma nieco ponad dwa latka, więc nie mogła jej zamówić, więc podejrzewam mojego połówka. Ten jednak jest jeszcze w pracy i nie może mi odpowiedzieć osobiście na pytanie: czy to Ty wymyśliłeś? A na sms nie odpowiada. Powiem Wam jedno: poryczałam się :D Nie spodziewałam się kompletnie takiego czegoś. A już w szczególności od mojego Pana, bo on o takich sprawach nigdy nie myśli. Chcecie zobaczyć, jaką kartkę dostałam? Chcecie, wiem :D
I nie mam pojęcia skąd ten, kto zamówił dla mnie tę kartkę wiedział, że bardzo podoba mi się motyw Tinker Bell, bo moja córka tej bajki nie widziała ani razu. A mnie się podoba po prostu grafika tej bajki.
Kolejną radosną przesyłką dzisiaj były życzenia z prezentem od mojej niezastąpionej Mamy. Życzenia imieninowe, a nie z okazji Dnia Matki, rzecz jasna. Przy okazji nadmienię, że Ona dostała już kartkę ode mnie i mogę powiedzieć, że to ta niebieska była dla Niej ;-) W przesyłce od mojej Mamy, tzn, od Rodziców, dostałam dwa czasopisma z szydełkowymi cudami i książeczkę, którą widać na zdjęciu. Super sprawa :-)
 A do tego wszystkiego piękne życzenia wykonane techniką quilling przez moją osobistą zdolną Mamę :D Swoją drogą, zapraszam na Jej bloga, którego prowadzi od całkiem niedawna. KLIK
 Prawda, że kartka piękna?
I ostatnia przesyłka, o której chcę dziś powiedzieć, to wynik wymianki książkowej u Doriss. Dostałam ją od Renaty z bloga Mój Świat i moje pasje. A oto, co było w przesyłce:
Zakładka piękna, książka w mój gust trafiona. Reszta też bardzo miła. Serdecznie dziękuję wszystkim za dzisiejsze prezenty.
No i bym zapomniała... Dostałam też paczkę. Co prawda z zamówionymi rzeczami, ale jako gratis dostałam zegarek! :D Wiecie, że ja od jakichś 5, może i więcej lat, nie noszę zegarka na nadgarstku? No, to chyba zacznę, bo zegarek jest całkiem ładny :-) 
No, to na dziś chyba tyle...
Miłego popołudnia!

poniedziałek, 23 maja 2011

Kopertówka

Od dawna podobają mi się kartki wykonane metodą kopertową. Jakoś jednak nigdy nie miałam okazji (zawsze inne pomysły wysuwały się na pierwszy plan) takiej kartki zrobić. Dziś to się zmieniło. Planowałam sobie to od jakiegoś czasu i w końcu się za nią zabrałam...
Mnóstwo w mojej pracy niedociągnięć i błędów, ale na nich przecież człowiek się uczy. Kolejna kopertówka na pewno będzie ładniejsza. Ta już za kilka dni powędruje do bardzo miłej osoby, którą niedawno poznałam.

środa, 18 maja 2011

Podaj dalej

Jakiś czas temu zgłosiłam się do "podaj dalej". Zobowiązuje mnie to do ogłoszenia tej samej zabawy u siebie na blogu. Warunki kopiuję od Gabrysi:

Pierwsze trzy osóbki, które umieszczą komentarz pod tym postem, w przeciągu roku dostaną ode mnie paczkę niespodziankę.
Zabawa jest przeznaczona dla osób, które posiadają bloga.
Gdy będziesz jedną z trzech osób musisz zorganizować na swoim blogu taką samą zabawę.
Jedna osóbka może wziąć udział w zabawie trzy razy.
 
Zapraszam więc serdecznie trzy pierwsze osoby, które skomentują ten wpis, do zabawy.

A ja znowu nocnie...

Moja córeczka uwielbia pewną książkę. Bohaterkami owej książeczki są gąsienice.
Jeśli jesteście na etapie nauki kolorów z Waszym dzieckiem, albo może Wasza pociecha lubi świecidełka, to ta książeczka jest dla Was idealna. Nie dość, że jest przepięknie ilustrowana, to pewne elementy obrazków są "podłożone" błyszczącą folią. Przy tej książce uczymy się z Panną Marią liczyć (póki co wszystkie cyfry to "dwa"), poznajemy kolory ("nenony") oraz zadziwiający fakt, że motyle były kiedyś gąsienicami. A ponieważ "nenony", to mama zrobiła córci to:
Od teraz możemy już czytać bajkę z towarzyszącą nam gąsienicą ;-)
W sekrecie Wam powiem, że miały być tez i motyle skrzydełka, ale jakoś mamie nie wychodziły, więc dała spokój i został jedynie pasek z kokardką. Też ładnie, prawda? :P
Od jakiegoś czasu chodził za mną notatnik, w którym mogłabym na bieżąco zapisywać wszystko, co trzeba kupić. Najczęściej pomysły na zakupy wpadają mi w kuchni, a nie bardzo mam tam gdzie trzymać zeszycik, w którym mogłabym wszystko zapisywać. Powstało więc coś takiego...
 ...z lampą
...i bez lampy błyskowej. Rzeczywiste kolory są dokładnie pośrodku jednego i drugiego zdjęcia.
Nie pamiętam, czy pisałam, że wybieram się w czerwcu na wesele do Polski. Jeśli nie pisałam, to już piszę. Wybieram się :D No i dziś, za pierwszym podejściem, kupiłam sobie sukienkę na owo wesele. Takie cuda mi się nie zdarzają, a tu proszę bardzo. Sukienka jest. Teraz jeszcze buty, coś na szyję, jakiś szal albo chusta - jeszcze się pomyśli i będę gotowa. 
No, pochwaliłam się, to mogę iść spać :D
Właściwie, to mam wrażenie, że o czymś jeszcze...
Aaa!!! Dzisiaj pierwszy raz zrobiłam dla mojej córki playdough z domowych produktów. Nie wiem, czy to się tak samo nazywa w Polsce, ale ogólnie to taka miękka plastelina. Chcecie przepis? Oto on:
1/2 szklanki soli
1 szklanka mąki
1 łyżka stołowa oleju
1 łyżka stołowa czegoś, co się nazywa cream of tartar (w tłumaczeniu to dwuwinian potasu; wyszukiwarka mówi, że to sól używana do produkcji proszku do pieczenia, ale myślę, że i bez tego się obejdzie)
2/3 szklanka wrzącej wody
barwniki spożywcze
Sypkie składniki mieszamy z płynnymi tak, aby powstała masa, która się nie klei. Jeśli ciasto jest zbyt płynne lub klejące, to dosypujemy mąki. A jeśli jest za twarde, to dolewamy wody. Ot i cała filozofia!
Dobranoc :-)

sobota, 14 maja 2011

Papierowo

Kartki na Dzień Matki zrobione, pora więc zacząć myśleć o Dniu Ojca. Wiem, jeszcze trochę czasu zostało, ale ja poczyniłam już pierwsze próby.
Ojców do obdarowania mam trzech. Mój własny, mojego dziecka i ojciec ojca mojego dziecka :D Zatem ta kartka z pewnością się nie zmarnuje i powędruje do jednego z Panów. Poza tym dzień po Dniu Ojca imieniny ma mój Tata, więc czwarta kartka potrzebna będzie. I cieszy mnie to, bo rzadko mam okazję robić coś dla panów. A to jednak wyzwanie swego rodzaju. Przynajmniej dla mnie.
Biorę udział w pewnej wymiance. Zobowiązałam się w związku z tym do przygotowania zakładki do książki. Ja nie wiem, kto będzie mi wysyłał, a ten, komu ja wysyłam nie wie, że to właśnie ja. Przynajmniej póki co... Pierwszą zakładką, którą przygotowałam, nie będę się nawet "chwaliła", bo jest, pożal się Boże, żałosna. Kolejna wyszła mi całkiem przyzwoicie. Czy pójdzie w przesyłce na wymiankę? Jeszcze nie zdecydowałam ;-)
Bardzo przepraszam za jakość zdjęć, ale światła dziennego nie zdołałam dobrego uchwycić, a z lampą nic nie widać :/ Używać więc musiałam światła lampy z sufitu ;-)

poniedziałek, 9 maja 2011

Na Dzień Matki

Dawno nic już nie robiłam z papieru, a dziś powstały dwie kartki. Jedna dla mojej Mamy, druga dla mamy mojego połówka. Moja Mama zobaczy pewnie tę kartkę tutaj, ale mam nadzieję, że nie będzie miała nic przeciwko, bym pokazała ją zanim otrzyma ją osobiście. A i tak nie będzie miała pewności która jest dla Niej, do czasu, aż nie otworzy koperty z kartką ;-)
(Kartka zgłoszona na wyzwanie #2 w Digi Scrap)


wtorek, 3 maja 2011

Zielono mi...

Nie, nie, dziś nie będzie nic twórczego. Moje dziecko jakiś czas temu weszło w taki wiek, że nie da się przy niej nic kompletnie zrobić. Tak więc i szydełko, i igły i nawet papier leżą odłogiem. Czekają na lepsze czasy. I aż dziecko przestanie wisieć na mamie lub marudzić, gdy na mamie wisieć nie może.
Na prośbę mojej własnej Mamy dzielę się z Nią i z Wami widokiem mojego parapetu :-)
 Od lewej: pachnący groszek, kukurydza (w czarnym korytku), pomidory i fragment listków truskawek.
 Pomidorki i truskawki.
 Truskawki i... poisencja po zrzuceniu czerwonych liści wypuściła nowe, zielone.
 A oto pięknotka w zbliżeniu :-)
Moje pomidorki jeszcze w fazie kwitnięcia :-) Za kilka tygodni będziemy pałaszowali nasze pomidorki.
Fajnie mieć ogródek na oknie.
A w kuchni bazylia i pietruszka :-)