Moje kucharzenie

Ciekawe miejsca / Interesting places

piątek, 14 grudnia 2012

Świątecznie

Oj, zaniedbuję Was, kochane moje, zaniedbuję. I niezbyt mi dobrze z tego powodu. Ale cóż, nie zawsze życie układa się tak, jakby się tego chciało. 
Chwilowo łaskawa Wena do mnie wróciła, choć czuję, że nie w pełni. Jeszcze kilka kartek przede mną do zrobienia, więc może pozwoli mi rozwinąć skrzydła. Póki co, powstało to:
 

Poza kartkami zajęło mi ostatnio trochę czasu gwiazdkowanie. Efekty poniżej.
Planowałam je sprzedać, ale uznałam, że nie tym razem. W przyszłym roku być może wezmę się za gwiazdkowanie dużo wcześniej i na Święta będę miała ich więcej.

Pozdrawiam serdecznie nadal do mnie zaglądające osoby.

środa, 14 listopada 2012

Na dobry początek...

Czuję, że wena kompletnie mnie opuściła, a dodatkowo, po tak długiej przerwie w tworzeniu kartek, chwilami trudno mi ogarnąć co gdzie schowałam. Zbliżają się jednak Święta i wypadałoby wykorzystać choć to, co mam, zamiast kupować gotowce, by wysłać najbliższym. No to się wzięłam i zmobilizowałam. Efekty są jakie są, każdy może zobaczyć.
 
 
Przy okazji bardzo dziękuję Justynie za wyróżnienie moich blogów. Następnym razem postaram się odpowiedzieć na zadane przez Nią pytania i wytypować kolejne osoby do wyróżnienia.
Osobom, które nadal do mnie zaglądają, bardzo dziękuję :-)

wtorek, 2 października 2012

Biżuteria z listkiem

Miałam nic już nie robić przed wyjazdem, ale nie mogę spokojnie usiedzieć. To niecierpliwość i nerwy przed podróżą. Nie mogę się doczekać, gdy będę już w Polsce.
Jutro pewnie pokażę, co zmalowałam igłą i nitką, a dziś zobaczcie moje pierwsze dzieło biżuteryjne z wykorzystaniem elementów, które zazwyczaj używa się do tego celu. Kiedyś już zrobiłam sobie szydełkową biżuterię, ale to nie to samo :-)
Chciałam mieć coś, co będzie pasowało do mojego nowego granatowo-biało-czarnego sweterka. No i mam :-)

W rzeczywistości kolory są ociupinkę ciemniejsze, jednak w świetle lampy nie udało mi się tego uchwycić, a koniecznie chciałam pochwalić się tym kompletem już teraz :-)
I jak? mnie się podoba :-)

sobota, 29 września 2012

Prezenty :-)

W biegu niemalże zrobiłam zdjęcie zawartości przesyłki, jaką dostałam kilka dni temu od Marty. Do tej pory nie miałam zupełnie czasu na to, by na spokojnie sfotografować te cudeńka, jak i nawet na to, by dać dziewczynie znać, że przesyłka doszła! Nadrabiam więc zaległości i informuję, że wszystko jest piękne! Aniołka porwała już moja córka, ja za to cieszę się prześliczną sówką-breloczkiem. Jest przeurocza :-) Notesik na pewno też się przyda.
A oto zdjęcie (mam nadzieję, że Marta mi wybaczy jego jakość)...

Robótkowo u mnie dzieje się troszkę, lecz niewiele. Jakoś tak czas mi umyka między palcami. A teraz tym bardziej nie mam do robótek głowy, bo za tydzień jadę do Polski, co bardzo zajmuje moje myśli, bo planujemy pozałatwiać większość spraw związanych ze ślubem. Oby się udało :-)
Przez najbliższy miesiąc prawdopodobnie nic nie napiszę tutaj, ale mam nadzieję, że choć kilka z Was, które do mnie zaglądają o mnie nie zapomni i zajrzy, gdy wrócę i coś zacznę wrzucać. Sądzę, że będą to już klimaty świąteczne. A może jeszcze przed wyjazdem mnie natchnie? Kto wie?!
Pozdrawiam Was bardzo, bardzo ciepło :-)

piątek, 14 września 2012

Święta tuż tuż :-)

Rzadko ostatnio robię kartki, ale wczoraj natchnęła mnie mapka na Scrapujących Polkach. Już po zrobieniu kartki zorientowałam się, że nie spełniłam jednego z warunków, by zgłosić ową pracę. Spróbuję więc zrobić jeszcze jedną kartkę, bo według tej mapki pracowało mi się całkiem nieźle. Skromna, bez większych fajerwerków... Oto ona! 
Świąteczna, bo za chwilę przecież zacznie się już sezon na Boże Narodzenie :-) U nas w Tesco od jakichś dwóch tygodni już jest gotowa połowa alejki ze świątecznymi łakociami...

sobota, 8 września 2012

Szyciowo

Zacznę od spódnicy, która uszyta leżała, a raczej wisiała w szafie, czekając na obfocenie. Nie jest to zdjęcie, z którego jestem dumna, ale nie ja je robiłam, więc i nie widziałam, jak wygląda na wyświetlaczu aparatu. Zresztą wszystkie zdjęcia są zrobione nie "po mojemu" ;P A może to po prostu niechęć do oglądania własnych zdjęć? ;-) No nic to... Bardzo proszę - oto spódnica:
Po spódnicy przyszedł czas na sukienkę, którą w myślach męczyłam co najmniej miesiąc. Po uszyciu okazało się, że materiał, który na tę sukienkę wybrałam średnio do niej pasuje, ale jak już uszyłam, to nosić będę. Bo z uszycia jestem bardzo zadowolona. I mimo iż w trakcie pracy zepsuł mi się naciąg nici w maszynie, to metodą kombinacji ukończyłam szycie. Zdjęcia zupełnie nie oddają wyglądu sukienki, bo na nich wygląda trochę jak worek, a wcale tak nie jest. Dużo pewnie daje fakt, że ja sama jak taki worek kartofli jestem, więc i sukienka na mnie tak może wyglądać ;P Ważne, że wykończenie dekoltu jest dokładnie takie, jak chciałam i nawet zaszewki na rękawach mi się udały, choć bałam się je robić bardzo. 
Szyłam tę sukienkę bez żadnego wykroju, na czuja, biorąc za wzór jedynie jedną z moich sukienek domowych w kwestii wymiarów. Tak sobie myślę, że tego typu sukienka na kimś szczupłym mogłaby wyglądać bardzo fajnie. Na mnie wygląda jak wygląda ;-)
 Tu zbliżenie na mało widoczne zaszewki na rękawie:
 A tu moja facjata i dekolt, z którego jestem bardzo zadowolona :-)
I to by było na tyle...

Aaa! Wspomnieć  muszę, że noszę się z zamiarem sprucia swetra, który jest prawie na ukończeniu. Tego swetra dla mnie. Wyciągnęłam go z zamiarem dokończenia, ale zupełnie przestał mi się podobać. Chyba serio spruję go i zrobię z wełny coś lepiej wyglądającego, zapewne dla córki :P
Zaczęłam też robić sweter dla Panny Marii i był już w połowie zrobiony, gdy okazało się, że źle wymierzyłam i byłby za mały. No więc sprułam i zaczęłam od nowa :-) Mam nadzieję ukończyć go przed wyjazdem do Polski, który nastąpi na początku października :-)

I jeszcze jedno... Dziewczyny, nie chcecie nagród za komentowanie? Chętnie podzielę się tym, co mam, a do tej pory nie odezwała się żadna z Was :(

Pozdrawiam.

sobota, 1 września 2012

Sukienka dla małej księżniczki

Dobrnęłam do końca. Właściwie skończyłam ją już wczoraj, dziś jedynie kończyłam ostatnie okrążenie. I jestem bardzo zadowolona z efektu :-) Właścicielka sukienki również. A to najważniejsze.
Zdjęcie nie oddaje uroku sukienki, tym bardziej, że moje dziecko nie należy do tych, które potrafią stać, tak jak się je ustawi ;-)
Każda sukienka małej księżniczki musi się kręcić :D

A skoro dziś pierwszy dzień września, to ogłaszam wszem i wobec, że wszystkie osoby, które dodały komentarz na moim blogu od chwili, gdy ogłosiłam rozdawajkę, zostaną obdarowane. Bardzo więc proszę o adres do wysyłki na mojego maila wraz z informacją, co najbardziej chciałaby obdarowywana osoba dostać: coś do kartek, coś do dziergania, coś do szycia. Postaram się, by każdy dostał to, co mu się przyda.  Na wiadomości z adresami czekam do połowy września. 

Pozdrawiam :-)

sobota, 25 sierpnia 2012

Czapka i szalik

Dla mojej córci na zimę. Mam nadzieję, że kurtka, która w zeszłym roku była za duża, tej zimy jeszcze będzie na nią pasować, bo specjalnie do niej zrobiłam czerwony komplet.
 Właścicielce się podoba :-)

Wieszaki z kotkami

Kupiłam dla mojej córki niezbyt piękny wieszak z kotkami, ale coś takiego właśnie było nam potrzebne. 
Tak kotki wyglądały oryginalnie:
A tak po mojej z nimi zabawie:
Mimo, iż nie jest to szczyt zdobnictwa, to mojej córce i mnie się podoba, a to nam wystarczy :-)

czwartek, 16 sierpnia 2012

Zaległości

Kochane moje Czytelniczki!
Muszę Was bardzo przeprosić, że nieco Was zaniedbuję. Tłumaczę się jednak tym, że trafiłam na pewną stronę (blogiem tego chyba nie nazwę), która mnie od siebie uzależniła. Cuda są tam nie do opisania. Od szydełkowania, przez szycie, plecionki, dekupaż, po gotowanie. Chyba wszelkie możliwe znane mi techniki craftingu znalazłam na tej stronie, a niektóre rzeczy są tak piekne, że trudno oderwać od nich wzrok. A ponieważ za dnia rzadko mam czas, by siąść spokojnie do komputera, to zarywam nieco noce, by móc zagłębić się w piękny craftingowy świat. Zapraszam więc na stronę Marrietty, jednak każdy, kto tam wejdzie, robi to na własną odpowiedzialność :-)
W tym czasie, gdy pochłonięta byłam cudami na stronie Marrietty, Joanna otrzymała przesyłkę ode mnie. Ona pokazała już, co w niej było, ale ja zamieszczę tu zdjęcia moich robótek, które do Joasi wysłałam dla tych, którzy jeszcze nie trafili na jej bloga (wątpię, by tacy byli, ale różnie to bywa).

Kartka
 Etui na telefon
 Broszki, które mogą być też spinkami do włosów (takie mają sprytne zapięcie ;P)
Z tego, co Joasia pisała u siebie na blogu, podobała jej się zawartość paczuszki, z czego się bardzo cieszę.

W międzyczasie uszyłam też sobie długą spódnicę. Nic wielkiego, na gumce, ale ze wzorem, który mi się szalenie podoba. Pokażę ją, jak będę miała okazję zrobić jej zdjęcie na sobie, bo "na leżąco" nie ma efektu. Planuję też uszyć sobie do niej top, bo został mi jeszcze spory kawałek materiału.

Postępy:
  1. Sweter dla mnie jest w 90% ukończony. Został tylko rękaw do skończenia i obrobienie brzegów. Ale tak mi się znudził, że znajduję sobie sto innych prac, by tylko się za niego nie zabrać. Ale spokojnie. Do jesieni jeszcze troszkę czasu zostało. Zdążę :-)
  2. Sukienka szydełkowa dla mojej córci robi się coraz dłuższa. Zaczęłam już zwiększać jej obwód, więc dół sukienki rośnie, choć rosnąć będzie coraz wolniej ze względu na to powiększanie obwodu właśnie. Póki co wygląda pięknie i aż chce mi się ją kończyć.
  3. Zaczęłam robić czapkę dla mojej panny z tej wełny, co robiłam broszki dla Joasi. Wolno się to robi, ale efekt, mam nadzieję, będzie ciekawy. Nie spieszę się z tą robótką i sięgam po nią tylko wtedy, gdy akurat nie mam nic innego pod ręką (w każdym pokoju, przy każdym siedzeniu mam jakąś inną robótkę :P).
  4. Tnę na paseczki znoszone ubrania z elastycznej bawełny i zaczęłam z tych paseczków szydełkować COŚ. Coś ma w zamierzeniu być koszem na zabawki mojej panny, ale co z tego wyjdzie - póki co -  trudno powiedzieć.
I to by było na tyle dzisiaj. Mam dziwne przeczucie, że o czymś zapomniałam. Jak mi się przypomni, to napiszę znowu :-)
Pozdrawiam i zachęcam do komentowania :-)

wtorek, 7 sierpnia 2012

Ha!

Wezwanie do komentowania zadziałało :-) Bardzo mnie to cieszy. I tu od razu mała uwaga. Kilka z Was napisało, że ja nie komentuję zbyt często u innych. A prawda to. Ale ja nigdzie nie napisałam, że jestem aktywną czytelniczką - komentatorką. Owszem, czytam Was, w miarę możliwości regularnie, ale komentuję jedynie wtedy, gdy naprawdę mam coś do powiedzenia :-) I wiem, że Wy na pewno też. Ale moja zabawa polega właśnie na tym, by to Was zmobilizować do częstszego komentowania u mnie. A przez to i ja częściej będę komentować Was. Prawdopodobnie. Bo ze mną to różnie bywa ;P
I jeszcze słówko do Joasi... Owo "coś" z poprzedniego posta - mowa była o prezencie dla moich Rodziców z okazji ich rocznicy ślubu. Dla Ciebie też wysłałam niespodzianki, ale w technikach, które już wcześniej troszkę ogarniałam. Więc tym razem się pomyliłaś. Ale mam nadzieję, że prezenty dla Ciebie również się spodobają :-)

A skoro mowa o prezencie dla moich Rodziców... Otóż niecierpliwa ze mnie bestia i podczas wczorajszej z nimi rozmowy, nie wytrzymałam i pokazałam przez Skype, co dla nich przygotowałam. A skoro Rodzice już widzieli, to i Wy możecie :D
Obraz 3D na kanwie o wymiarach 20x20cm. Wszystko od podstaw, łącznie z filiżanką, robiłam sama. No, poza ziarenkami kawy, której nie hodowałam ;P Dlatego jestem taka dumna z tego, co powstało. Wiem, że nie jest idealne, ale z sercem i wiem, że moi kochani Rodzice to doceniają.
Do obrazka dołączyłam kartkę z życzeniami. Myślę, że nie musiałabym nic pisać, a i tak wiedzieliby, jak bardzo ich kocham i podziwiam za to, że spędzili ze sobą już tyle lat. 

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Coś :-)

Mam do pokazania coś, z czego jestem bardzo dumna, czego jeszcze wcześniej nigdy nie robiłam i nad czym myślałam kilka dni, a robiłam kilka godzin. Bardzo chcę Wam to pokazać, ale... Nie mogę! Najwcześniej będę mogła się tym pochwalić w dniu, z okazji którego to jest zrobione lub w chwili, gdy adresat otrzyma przesyłkę z tym czymś. 
Nie wyszło mi dokładnie tak jak chciałam, chyba moja wyobraźnia jeszcze ciężko ogarnia ten temat, ale i tak efekt zadowolił mnie i zachęcił do dalszych prób.
Do "cosia" dołączona będzie kartka, która jest równie piękna, wg mnie (tak, skromna jestem ;P), jak "coś" :-)
Duma mnie rozpiera, a niecierpliwość, by pokazać, o czym mowa - załamuje ;P
Czekajmy więc, aż nastąpi wiekopomna chwila!

Aha, wygląda na to, że mam tylko dwie wierne czytelniczki, a przy okazji komentatorki: moją Mamę i niezastąpioną wirtualną Przyjaciółkę - Joannę :-) Bardzo mnie cieszy, że obie do mnie zaglądacie i jesteście ze mną, za co Wam bardzo dziękuję. Jednak postanowiłam coś zrobić z tym milczeniem pod moimi postami i wymyśliłam, że nagrodzę jedną (albo więcej) osób, które zaczną uczestniczyć w prowadzeniu mojego bloga na zasadzie komentowania tego, co tu wstawiam. 
Wiem, że w ostatnim czasie słabo u mnie z postami było, ale obiecuję się poprawić. 
Nagrodami będą przydasie (papiery, tasiemki, stemple, naklejki... co mi wpadnie pod rękę). 
Nie jest to candy, bo nie będzie żadnego losowania, nie ma też typowych reguł. Po prostu... komentujcie dziewczyny, a ja wybiorę tę, która (lub które) wg mnie starają się najbardziej ;P Ot taka zabawa :-)
Myślę, że miesiąc czasu wystarczy, więc za około 4 tygodnie postaram się już wybrać zwyciężczynię(-e).
Dla zachęty dodam, że mam mnóstwo przydasiów, którymi bardzo chętnie się podzielę.

I to by było na tyle. Koniec. I kropka.

niedziela, 5 sierpnia 2012

Wracam...

Powoli, ale jednak :-)
Dziś kartka, którą zrobiłam z okazji urodzin naszego przyjaciela.
Zrobiłam też kilka innych rzeczy ostatnio, w tym jedną kartkę, ale pokazać będę mogła dopiero, gdy dotrą do adresatki :-) Bo co będę im psuła niespodziankę ;P
No to pa! :-)

Ps. Zapraszam na mojego bloga kulinarnego, na którym chwilę temu zamieściłam przepis na wyśmienity tort cappuccino :-)

wtorek, 24 lipca 2012

Nagroda za komentarz :-)

Jakiś czas temu napisałam u Joasi na blogu komentarz, który był tym w kolejności, który Joasia postanowiła nagrodzić. Mogłam więc sobie wybrać coś, co zrobiła Jej córka, Sylwia w nagrodę. I wybrałam sobie zestaw, który mnie po prostu zachwycił. Dziś go dostałam :-)
Korzystam ze zdjęcia, które Joasia zamieściła u siebie, a które wcześniej pokazała Sylwia. Mam nadzieję, że obie Panie nie pogniewają się za skorzystanie z tego zdjęcia.
Komplet wg mnie jest cudowny, a w rzeczywistości wygląda jeszcze piękniej :-) Kolejny już raz, nie wiem który, dziękuję Joasi, że umożliwiła mi wygranie tego kompletu, a Jej córce za to, że zgodziła się poświęcić jedną ze swoich prac, by mnie nią obdarować :-) Jesteście kochane, dziewczyny!

Z robótkowych wieści: kończę robić sweter dla siebie i wkrótce, mam nadzieję, go pokazać, choć pogoda, piękna jak rzadko, nie nastraja do otulania się ciepłą wełną i dziergania :-) Za to chętnie wyciągnę w najbliższych dniach maszynę do szycia i zrobię ten kapelusik dla córki, o którym w komentarzach do sukienki dla mojej córci pisały dziewczyny. Może spróbuję coś jeszcze uszyć?  Się zobaczy :-)

piątek, 13 lipca 2012

Różana sukienka

Uszyłam dla córki sukienkę. Nie jestem z niej do końca zadowolona, ale człowiek uczy się na błędach i kolejna, mam nadzieję, będzie nieco lepsza i pozbawiona niektórych błędów. W każdym razie, wzór na sukience wynagradza błędy, jakie popełniłam. Został mi jeszcze kawałek materiału, więc spróbuję uszyć z niego spódniczkę dla małej. A ta sukienka spokojnie może służyć mojej córci przez kilka lat, bo gdy podrośnie, będę mogła wyciągnąć gumkę z obwodu i sukienka stanie się bluzeczką. Ważne, że Marysi bardzo się podoba.

A sweter dla mnie ciągle się robi. Duża jestem, to i dużo nad nim pracy ;-) I zaczyna mnie już męczyć, bo mam milion innych pomysłów na sweterki, bluzeczki i inne dziergadełka :-) Poza tym, wypadałoby zrobić jakąś kartkę choć raz na jakiś czas, żeby nie wyjść z wprawy.

Cieszę się, że czasem jeszcze do mnie zaglądacie. Bardzo serdecznie Wam za to dziękuję.

czwartek, 5 lipca 2012

Dzieje się...

Bo to, że nic tu nie piszę, nie oznacza wcale, że się lenię robótkowo. Zamiast kapelusika dla córki powstała czapusia, która wbrew wyglądowi, jest przewiewna. Jednak spróbuję zrobić kapelusik tak czy inaczej, bo czapeczka - berecik pasuje mi raczej na jesień.

Sukienkę skończyłam i jestem cała dumna z tego, jak mi wyszła z jednym małym wyjątkiem. Wyszła mi na dziewczynkę o jakiś rok starszą niż moja córka :-) Ale nie szkodzi. Poleży do następnego roku i moja księżniczka będzie mogła księżniczkować w nowej sukience, która już teraz bardzo jej się podoba. Teoretycznie mogłabym ją nieco zwęzić i skrócić ramiączka, żeby była bardziej dopasowana. Jednak z moimi umiejętnościami krawieckimi wolę nie bawić się w takie przeróbki, bo nigdy nie wiadomo, co z nich wyniknie ;-) Według mnie jest piękna jaka jest (ew. może doszyję kwiatków) i niech taka zostanie do następnego roku.

Jeśli o torebkę chodzi, to owszem, skończyłam ją szydełkować. Nawet raz wzięłam ją na zakupy. Wracając jednak z zakupów uznałam, że torebka z tej wełny to niewypał i postanowiłam ją spruć. Teraz jednak myślę, że dam jej jeszcze jedną szansę i spróbuję uszyć podszewkę na tyle mocną, by ocaliła torebkę od unicestwienia. Bo wygląda, wg mnie całkiem nieźle owa torebka. Tym bardziej, że właśnie taką chciałam mieć, trochę hippisowską.

Pora chyba wrócić do swetra, który leży na drutach już nieco długo. Zabrałam się jednak za kolejną sukienkę dla mojej córki. Tym razem będzie cała szydełkowa. No i nad kapelusikiem należy się zastanowić. A poza tym wyciągnęłam z szuflady haft, za który zabrałam się ponad pół roku temu i jak schowałam, tak leżał. Ledwie tknięty. W wolnych chwilach planuję więc coś z tym haftem zrobić ;-)

Dziękuję, że do mnie zaglądacie.
Pozdrawiam :-)

niedziela, 1 lipca 2012

W dniu ślubu

Zostałam postawiona niemalże pod ścianą i zmuszona byłam zrobić kartkę z okazji ślubu. Natchnienia do papieru nie mam od dosyć dawna, więc ciężko mi się ją robiło. A efekt taki:
Torebka skończona - zostały jedynie wykończenia, za sweter wezmę się na dniach, a sukienkę będę kończyła, jak tylko skończę... kapelusik, który robię dla córki do przedszkola :-) U nas w przedszkolu jest taki wymóg, by każde dziecko miało swój krem z filtrem i kapelusik na główkę. Bez tego w słoneczną pogodę nie wypuszczą dziecka na dwór. I słusznie według mnie. Do tej pory moja córka nosiła czapeczkę z daszkiem, a właściwie kaszkiecik, biały. Odechciało mi się go prać po każdym powrocie z przedszkola, więc robię kapelusik w mniej brudzącym się kolorze.

sobota, 23 czerwca 2012

Mecz

- Espania! - krzyknął tata oglądając mecz
- Jeszcze nie jest pora spania! - odkrzyknęła nasza córka :-)

Moja Siostra zaczęła prowadzić bloga, na którym pisze scenki z życia Małego Człowieka. Zastanawiam się, czy i ja nie powinnam nad czymś takim pomyśleć, bo nasza mała panienka coraz ciekawsze rzeczy opowiada.

Sweter i sukienka dla córki leżą i kwiczą. Robi się torebka :-)

środa, 20 czerwca 2012

Diagnoza

Od kilku ładnych dni męczy mnie katar, kaszel i to tak konkretnie. A moja mała pani doktor próbuje mnie wyleczyć na wszelkie możliwe znane jej sposoby. A sposoby i choroby zna najczęściej z bajek...
Córka: Mamo, zrób "aaa".
Ja: Aaa - a ona zagląda mi w usta.
C: Hmmm... Wszystko jasne... - i popukuje się palcem wskazującym po ustach, jak prawdziwa myślicielka. - Zrób "aaa".
J: Aaa.
C: Chyba złamałaś nogę.
Padłam. I usilnie próbowałam się nie śmiać, żeby nie speszyć mojej trzyletniej pani doktor :-)

sobota, 16 czerwca 2012

Baby cocoone + wyjaśnienie

Mój pierwszy i z pewnością nie ostatni. Na sprzedaż.
Dziś bez pisania, bo mam dziecko chore znowu i wisi mi na szyi, więc trudno mi się pisze.
Sweter się robi, sukienka dla córki leży i kwiczy.

18/06/2012
Małe wyjaśnienie dla niewiedzących. Baby cocoone to taki niewielkich rozmiarów kocyk, zszyty w taki sposób, by tworzyć kokon. Kocyk ten jest bardzo przydatny dla noworodków i niemowląt, które jeszcze nie opanowały ruchu kończyn. Takie maluszki wymachując łapkami i nóżkami mogą zrobić sobie krzywdę, a poza tym same siebie straszą. Kiedyś zawijało się dzieci w becikach, które pełniły dokładnie tę samą funkcję, co baby cocoone (niestety nie znam polskiej nazwy, stąd użycie nazwy angielskiej).
Mam nadzieję, że teraz jest już troszkę jaśniej dla niektórych ;-)

Przód swetra skończony, tył się zaczął. A sukienka się w kąt schowała. A kolejna sukienka się pcha na szydełko ;-) Chodzi mi też po głowie sukienka na mój własny ślub, choć prawdopodobnie skończy się jedynie na sukience dla mojej córki. Bo ja ździebko duża jestem i do jesieni, kiedy to ślub planowany, mało czasu zostało. A takie piękne suknie ślubne widziałam w necie! Dziewczyny, po prostu padłam na ich widok i jeszcze bardziej spać nie mogłam (bo spać nie mogę tak po prostu od jakiegoś czasu).

Wracam do drutów :-)

wtorek, 12 czerwca 2012

Roślinnie

Z powodu niezadowolenia z efektu uzyskanego przy pomocy szydełka porzuciłam to narzędzie i chwyciłam za druty. Do niedawna za nimi nie przepadałam, ale jakoś mi się ostatnio na nowo spodobały. Nie umiem na nich za wiele, ale tyle, co potrafię, póki co, wystarcza. A ponieważ czasu mam niewiele na swoje dłubanki, a i tempem nie grzeszę w drutowaniu, to zanim pokażę efekty moich dziergadełek, trochę czasu minie.
A żeby Joasia miała gdzie wpisywać kolejne komentarze, a nie tylko pod jednym postem i żeby tak całkiem od blogowania nie odwyknąć, pokażę Wam moje roślinki, z których jestem dumna :D
Przedstawiam Wam mój... szczypiorek.
Kupiłam go jako normalny szczypior w doniczce. Na kanapki, do surówek, itp. Ale było go tyle, nadal jest, że nie jesteśmy w stanie go "przerobić". Za to dbam o niego, bo pięknie wygląda w swojej sklepowej, marnej doniczce. Odwdzięczył mi się więc pięknym kwiatem. Kolejne pączki też się już zawiązały i tylko czekam, aż będę miała w doniczce bukiet kwitnącego fioletem szczypiorku.
A to jest Pan Kaktus mojego Dużego Chłopca. Właściwie teraz już mój, bo DC zupełnie nie przejmuje się roślinnością naszego domu. 
Pan Kaktus kwitnie nieustannie od 3 lat. Szczerze mówiąc, nawet nie wiem, co dzieje się z tymi kwiatkami, które przekwitną, bo nigdy nie widziałam, by opadały. Chyba po prostu usychają, a z nich tworzy się kolejne piętro kolców. Pan Kaktus, gdy przyjechałam do DC miał jakieś 5-7cm wzrostu. I nie miał żadnych kwiatków. Co więcej, nie rokował żadnych nadziei na jakiekolwiek kwiatki. Nawet do głowy by mi nie przyszło, że takie cuda będzie kiedyś na głowie rodził :-) Teraz Pan Kaktus ma około 30cm wzrostu i nadal rośnie. Martwi mnie tylko, że rośnie nie tylko wzwyż, ale i wszerz. Obecnie mieszka w donicy z wiadra po farbie, którą pokazywałam kilka postów temu. Ale boję się, że jak tak dalej pójdzie, to trzeba mu będzie jakąś studnię za doniczkę zrobić i odpowiednią ilość (na długość) zakopać, żeby nie tracił równowagi. Już zanim go przesadziłam, podtrzymywany był przez stelaż, bo jego obwód przy ziemi jest znacząco mniejszy od tego pod niebem.
A teraz specjalnie dla Joasi - bratki.
Owe bratki posiałam kilka miesięcy temu (nie pamiętam ile) w zwykłej, malutkiej doniczce. I teraz pytanie... Czy bratki są jednoroczne? Bo nie mam pojęcia, czy zostawić je, jak przekwitną, czy raczej będę się musiała ich pozbyć. Wprawne oko może zauważyć, że dokoła rozkwitniętego kwiatka, jakiś mały pajączek utkał sobie sieć :-) Dla ślepotków specjalnie zbliżenie :-)
A na koniec pochwalę się moim pomidorkiem.

Co roku wysiewam i hoduję w donicach na oknie pomidory (nie mam ani ogródka, ani nawet balkonu, niestety, by to robić tam). W tym roku jednak, nie wiem dlaczego, pousychały mi krzaczki, a pomidorków mam naprawdę niewiele. Kilka maciupkich już zjedliśmy, jeszcze kilka jest na krzaczkach, ale ten jest z nich wszystkich największy w tym roku. Ma mniej więcej 6-7 cm wysokości. Może jeszcze urośnie, bo nadal jest zielony i nie wygląda jeszcze na takiego, który chciałby już się rumienić. Tego pomidorka mi córka nie urwie z krzaczka. Poprzednich kilka dostało się w jej łapki. A gdy spytałam dlaczego je zerwała, odpowiedziała, że zielone są NAJ-PYSZ-NIEJ-SZE! I w dodatku mają jej ulubiony kolor. Zaznaczyć trzeba, że ulubiony kolor mojej córki to każdy, na który akurat patrzy :-) 
Na dzisiaj to tyle. Chciałam tylko jeszcze powiedzieć, że mam w planach robótkę w technice, w której jeszcze nic nie robiłam. Jak tylko uporam się z bajzlem w domu (nie miała baba kłopotu - kupiła sobie duuużą szafę) i swetrem, to się za to wezmę. A póki co...
Dziękuję ślicznie za wszystkie komentarze i za to, że ciągle tu zaglądacie, mimo iż ja rzadko tu bywam :-)
Pozdrawiam!